Paweł Lisicki
A tu proszę, jak donoszą różne portale, to prawda, nie te największe, ale to nie ma znaczenia, bo te największe wspierają tęczową ideologię, 5000 ludzi zgromadziło się na modlitewnym proteście w największym mieście Kalifornii na zewnątrz stadionu drużyny baseballowej L.A. Dodgers. W ten sposób protestowali przeciwko uhonorowaniu bluźnierczej grupy „Sisters of Perpetual Indulgence” (Siostry Nieustannego Dogadzania Sobie) przez władze klubu.
Tak, jakkolwiek by to osobliwie nie brzmiało, taka grupa jak „Sisters of Perpetual Indulgence” w USA istnieje, jej członkami są transwestyci, drag queen i pozostali aktywiści LGBTQIA (itd.), którzy specjalizują się w symbolicznej przemocy wobec Kościoła. A nagroda? Władzie klubu chciały docenić osiągnięcia pań „sióstr”. Na czym one polegały trudno powiedzieć. Może na tym, że „siostrom” udało się wyszydzać siostry zakonne i Kościół. Przedstawiciel organizatorów protestu, John Yep z Catholics for Catholics, stwierdził, że było to wielkie zwycięstwo dla katolików i „pobudka”. Wiem, wszystko to brzmi nieco egzotycznie, ale cała historia pokazuje jak daleko zaszła w USA rewolucja. W całkiem niedawnych czasach Ameryka była symbolem wolności religijnej i jej głównym promotorem. Dziś coraz częściej staje po stronie tęczowego zamordyzmu przeciw tradycyjnym religiom.
Dodgersi robią w gacie
Jeszcze w maju właściciele drużyny baseballowej Dodgers wymyślili, żeby w tym roku w szczególny sposób uhonorować organizację Sisters of Perpetual Indulgence, czyli jedną z najbardziej agresywnych i wrogich Kościołowi grup radykałów/radykałek. Skąd ten pomysł? Ano oczywiście stąd, że aktywistom LGBT należy się podlizać. Mimo, że nikt dodgersów do takich gestów formalnie nie zmusza, zarząd klubu doskonale rozumie układ sił i wie, że dzięki wyraźnemu opowiedzeniu się przeciw katolikom zdobędzie dodatkowe pieniądze od sponsorów. Trzeba być po linii i na bazie. Są wielkie korporacje, które stały się, w ostatnich latach, głównymi narzędziami krzewienia rewolucji. Innymi słowy ręka rękę myje. Koncerny dają kasę politykom, by ci wygrywali wybory, politycy bronią interesów korporacji, by te mogły jak najlepiej prosperować. W tym sensie amerykańskie koncerny stały się przedłużonym ramieniem państwa, a państwo wykorzystuje je do promowania swoich interesów. Symbioza prawie całkowita i nie muszę polskim czytelnikom przypominać, że co do zasady nie różni się ona od sposobu działania Rosji sowieckiej. Czasy, kiedy to politykę można było oddzielić od biznesu dawno już należą do minionych. Kto nie wierzy niech spróbuje w dużej amerykańskiej korporacji podważyć tzw. prawa osób LGBT. Idę o zakład, że po takiej próbie jego szanse na karierę są równe zeru. Może być co najwyżej popychadłem. Każdy, kto próbuje zachować ideową niezależność nie ma szansy na sukces.
Uroczystość wręczenia nagrody „siostrom” LGBT miała się odbyć na stadionie w Los Angeles. W jej trakcie planowano wręczyć „siostrom” – tu pojawia się problem, bo języku polskim pierwsze skojarzenie dotyczy kobiet, tymczasem chodzi o kobiety z penisami i mężczyzn bez penisów, którzy twierdzą, że mają macice – „Nagrodę bohatera społeczności”. Dlaczego dodgersi postanowili pokazać, że ktoś ich, jakby tu powiedzieć, nie używając wulgarnego języka i słowa na p …namówił do podległości, nie jest trudno zrozumieć. Na zewnątrz gracze są silni i stanowczy. Ale w zderzeniu z wielkimi kapitałem i maszynką medialną? Cóż, łydki się trzęsą, serduszko dygocze. Należy się przymilać i już. Zawodnicy i szefowie klubu, brutalnie mówiąc, zapożyczam to z języka Donalda Tuska, zrobili w gacie i ulegli.
Wymarzona Kalifornia
Trzeba pamiętać, że pod rządami demokratycznego gubernatora Gavina Newsoma Kalifornia przekształciła się w jeden z najbardziej wrogich katolicyzmowi stanów Ameryki. Jeszcze w grudniu 2021 roku zadeklarowała, że jest „sanktuarium” aborcyjnym. Gubernator ogłosił specjalny program socjalny, w ramach którego zabicie dziecka nienarodzonego jest refundowane z pieniędzy podatników w przypadku kobiet o niższych dochodach. „Udogodnienia” w dokonywaniu aborcji dotyczą podróżujących z innych stanów: kobiety, które decydują się na zabicie nienarodzonego dziecka w Kalifornii i przybędą tam z innych stanów, mogą liczyć na zwrot kosztów podróży. Aby zwiększyć dostępność aborcji gubernator Newsom przyznaje specjalne stypendia, które zachęcają studentów medycyny uczelni medycznych, aby udawali się na „praktyki” do wiejskich obszarów Kalifornii, by „pomagać” kobietom w „przerwaniu ciąży”.
W ten sposób Kalifornia stała się „Stanem Wolności Reprodukcyjnej” lub, jak to nazywają z upodobaniem do bluźnierstw media, „Sanktuarium aborcji”. Nic dziwnego, że w takim otoczeniu rozkwita coraz bardziej oszalała, antyreligijna propaganda. Z jednej strony sprzyjają jej przywódcy polityczni, z drugiej stoją za nią wielkie korporacje, które znaczącą część funduszy przeznaczają na walkę z katolicyzmem. Dlaczego katolicyzmem? Bo to, przy całym kryzysie Kościoła, wciąż główny punkt oporu przeciw ideologii genderowej i aborcjonistycznej. Ach, gdyby tak amerykański Kościół ogłosił, że aborcja jest wyrazem miłości do bliźniego. Mimo różnych nacisków, które mają go do tego nakłonić, rezultaty są marne. Stąd pomysł, żeby najbardziej wulgarną antykatolicką grupę wyróżnić specjalną nagrodą i zrobić to właśnie 16 czerwca, a więc w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Największym dokonaniem „sióstr” jest wyszydzanie i parodiowanie katolickich sióstr zakonnych. Specialite de la maison to bluźniercze pokazy i profanacje podczas parad równości, występy na ulicach i placach. Poprzebierane za siostry zakonne drag queens, transwestyci i inne, wszelkiej maści nieheteronormatywne osobniki szydzą i wyśmiewają Eucharystię, Msze i ogólnie wszystko, co kojarzy się z katolicyzmem. A to radośnie kopulują przy rechocie obecnych, a to targają Ciało Pana. Główne hasło organizacji to „Idź i grzesz trochę więcej”. Ależ to wszystko śmieszne, nieprawdaż? W sam raz, żeby zdobyć nagrodę przyznaną przez najbardziej szacowną drużynę sportową w mieście Aniołów. Toż to dopiero perwersja do kwadratu, niemal jak uczczenie bogini Rozumu w katedrze Notre Dame podczas Rewolucji Francuskiej.
Początkowo decyzja władz klubu wywołała krytykę i drużyna LA Dodgers z pomysłu się wycofała. Na krótko. Pod naciskiem lobby LGBT postanowiono nagrodę mimo wszystko przyznać. To z kolei spowodowało opór katolików, nawet tych, których trudno uznać za konserwatystów czy tradycjonalistów, jak biskup Robert Barron. Zarówno bp Barron, jak i inni krytycy świeccy i duchowni, donosi portal fronda,pl, podkreślali niegodziwość szydzenia z zakonnic, które niosą pomoc ubogim i chorym, jak i fakt, że bluźniercy nie ośmieliliby się kpić tak wulgarnie z muzułmanów czy wyznawców religii mojżeszowej. Amerykański hierarcha nazwał „siostry” „antykatolicką grupą nienawiści”. No skoro nawet umiarkowani biskupi się ocknęli, to widać naprawdę coś się dzieje.
Zwycięstwo czy nie?
W ten sposób 16 czerwca doszło do masowego protestu. Modlitwę i procesję przed stadionem w zeszły piątek o godz. 15.00 poprowadził bp Joseph Strickland z Teksasu. Wśród transparentów, które nieśli uczestnicy protestu, można było zauważyć napisy: „Zatrzymać antykatolicką nienawiść”, „Bojkotujcie Dodgers”, „Viva Cristo Rey!” oraz „Idź i nie grzesz więcej”.
W rezultacie nagrodę „siostrom” wręczono przy prawie pustym stadionie na godzinę przed rozpoczęciem meczu baseballowego. Przyjmowały ją dwie osoby „ubrane jak demonicznie wyglądające karykatury katolickich zakonnic”. Choć widzów było niewielu, wciąż można na nagraniach usłyszeć buczenie w czasie uroczystości – donoszą portale.
Na całą sprawę można spojrzeć na dwa sposoby. Z jednej strony protest i zgromadzenie pięciu tysięcy osób to na pewno sukces. Faktycznie, gdyby nie te tłumy, cała uroczystość wręczenia nagrody miałaby całkiem inny przebieg, znacznie bardziej okazały. Z drugiej jednak pokazuje to skalę antykatolickiej histerii w Ameryce. Mimo skali protestów władze klubu z pomysłu przyznania nagrody się nie wycofały. Kasa od koncernów jest ważniejsza niż utrata znacznej nawet liczby kibiców.
Oznacza to jedno: w Ameryce wolno publicznie poniżać religię katolicką, mając za sobą wsparcie uznanych i szacowanych instytucji. Chociaż na samej uroczystości ludzi było mało, to podczas meczu stadion był pełen. Kilka lat temu Rod Dreher pisał o tym, że Stany Zjednoczone powoli przekształcają się w państwo coraz bardziej wrogie religii, swego rodzaju antychrześcijańską dyktaturę. Wydarzenia w Los Angeles dobrze to pokazują. Owszem, katolików jeszcze się tam nie szykanuje i mogą protestować. Jeszcze nie trafiają do więzienia. Muszą się jednak godzić z tym, że ich największe świętości są otwarcie i publicznie deptane i cieszy się to uznaniem co najmniej dużych mediów i znaczących instytucji miejskich. Czy protest na stadionie dodgersów będzie przełomem? Czy obudzi on uśpionych i obojętnych? Czy pod przywództwem takich postaci jak biskup Strickland amerykańscy katolicy będą umieli walczyć o swoje prawa? Oby tak było. Przeciwnik na pewno nigdy nie był tak silny jak obecnie.