Mało kto, poza analitykami, zwraca uwagę na statystyki chińskie. Wiadomo, są to duże cyfry, bo i to druga globalna potęga gospodarcza. Jeśli już jednak ktoś zauważa je, to niezwykle trudno jest znaleźć osobę, która czyta przypisy do tych danych. A przecież te są istotne pokazują bowiem, co te statystyki obejmują. Tymczasem często napotykamy na wyjątki i pominięcia, o których informują nas właśnie przypisy. Aby przedstawić cały problem, posłużę się kilkoma przykładami istotnych pominięć. Sprawa zaś, moim zdaniem, jest poważna i sięga szczytów władz centralnych mojego ulubionego kraju (co nie znaczy, że nie zwracam uwagi, na kwestie które można poprawić).
Pierwszym przykładem są statystyki liczby ludności w Chinach. Na koniec 2022 oficjalnie podano liczbę 1,411,750,000 osób. Nieprawda, bo było 1,443,199,000. Skąd ta różnica? Rzeczywiście, ilość mieszkańców wynosi te 1,411,750,000, ale niecałych Chin tylko kontynentalnych. Nie jest dodana do tego ludność 中国香港特别行政区Specjalnego Regionu Administracyjnego XiangGang /HongKong – 7,474,200, 中国台湾特别行政区Specjalnego Regionu Administracyjnego TaiWan – 23,302,000 oraz 中国澳门特别行政区Specjalnego Regionu Administracyjnego AoMen /Makao – 672,800. Całkowita liczba mieszkańców Chin i terytoriów należących do nich wynosi zatem 1,443,199,000. Choć trzeba przyznać, że oficjalne statystyki zastrzegają, iż nie obejmują tych trzech wymienionych rejonów. Jednakże również oficjalnie podkreśla się, że to terytoria Państwa Środka. Dla mnie ta cała sytuacja to duża niekonsekwencja. Czy wiec te terytoria oficjalnie należą do Chin, czy może nieoficjalni -, co nie daj Panie Boże i Matka Partia- nie? Precz takie myśli, choć staram się zrozumieć to, co może niezrozumiałe. Jednak czytając jakiekolwiek dane ekonomiczno-społeczne o Chinach, myśli takie wciskają się na każdym kroku. Jka może być inaczej, kiedy przy prezentowaniu danych o PKB, inflacji, konsumpcji, rozwoju przemysłu, bezrobociu, handlu zagranicznym itp., itd., zawsze gdzieś zawsze na końcu jest napisane małymi literami, że nie dotyczą one tych trzech specjalnych miejsc. Cytujący dane statystyczne z Chin, już na to nie zwracają uwagi. To zaś przecież prowadzi do niepełnego zrozumienia rzeczywistości gospodarczej i społecznej kraju.
Kolejnym przykładem jest liczba prowincji w Chinach. Oficjalnie mówi się o ich 34, ale we wszelkich rocznikach statystycznych i danych, znów zawsze jest zaznaczone, że przedstawione informacje/dane dotyczą 31 prowincji, regionów autonomicznych, specjalnych i miast wydzielonych. Tymczasem przecież kraj ma 34 prowincje i jednostki administracyjne tego szczebla, a nie 31. Pomijanie specjalnych rejonów (香港XiangGang /HongKong, 台湾TaiWan oraz 澳门AoMen /Makao, których dane są dostępne, lecz nie włączane do ogólnokrajowych, zniekształcają rzeczywisty obraz kraju. A przecież historycznie i zgodnie z międzynarodowymi umowami, konwencjami czy faktami rejony te składają się na jedne, całe Chiny.
Trzecim przykładem jest 台湾TaiWan, ten najbardziej dyskusyjny wśród tych trzech specjalnych regionów. Już każdy chyba słyszał, szczególnie że od kilku lat intensywnie powtarzane są wszem i wobec określenia, iż są „一个中国jedne Chiny”, „台湾是中国的省TaiWan to prowincja Chin”, „台湾是祖国不可剥夺的一部分TaiWan jest niezbywalną cześć macierzy” itp. To wszystko prawda, co głosi przy każdej nadarzającej się okazji partia, rząd i rozpisują się chińskie media. Skoro tak, to mnie zastanawia, dlaczego oficjalnie nie używają nazwy Specjalny Region Administracyjny TaiWan? Owszem, dla zaznaczenia aktualnej, skomplikowanej rzeczywistości może dodawałbym np. wyraz z łaciny: „in spe”, czyli oznaczanie czegoś, co ma nastąpić, jest spodziewane, nieuniknione. Przecież tak ma by
i na podobnej zasadzie “一国两制” „jedne kraj, dwa systemy” jak to było w przypadku pozostałych dwóch regionów (XiangGang i AoMen). Sądzę, że może nawet znajdzie się odpowiednik w przebogatym języku chińskim zamiast „in spe”. Zgodnie z traktatami międzynarodowymi (w tym decyzjami ONZ) oraz tymi po drugiej wojnie światowe, faktami historycznymi TaiWan to Chiny, należy do jednych Chin, i ma wrócić do macierzy. Choć wiele państw na czele ze Stanami Zjednoczonymi ma wciąż swoiste rozdwojenie jaźni i „dejavu” co do statusu tej wyspy i co innego głosi oficjalnie, a co innego robi. To nie znaczy, że tak powinno być tutaj w Chinach. Sama historia -najkrócej jak można rzecz ujmując — przynosi liczne fakty, że TaiWan od zawsze należał do Chin (choć był przedmiotem najazdów ze strony Hiszpanów, Holendrów czy Japończyków). To już od 3000 lat p.n.e. sa tam pierwsze ślady osadnictwa ludzi, właśnie z Chin kontynentalnych. W okresie 明朝Dynastii Ming (1368-1644) oraz 清朝Dynastii Qing (1644- 1911) wyspa ta była oficjalnie częścią Chin i na TaiWanie chętnie osiedlali się ludzie z pobliskiej, aktualnej prowincji 福建FuJian i 广东GuangDong. W drugiej wojnie światowej głównie siły pokonały i wypędziły z tej wsypy wojska japońskie. Po przegranej z armią KPCH 毛泽东Mao Ze Donga wojnie domowej w 1949 wojska 常凯申Chiang Kai Shek , partii nacjonalistycznej 国民党KuoMinTang, uciekły właśnie na TaiWan i tam utworzyły separatystyczny rząd, który do dziś jest przeciw powrotowi do Chin. Niemniej jednak widać wyraźnie, że od zawsze TaiWan był częścią Chin. Nie ma więc co się powstrzymywać i należy nazywać rzeczy po imieniu. Wyspa ta to Chiński Specjalny Region Administracyjny TaiWan.
Zwracam się więc z apelem do partii i wszelkich tutejszych władz, aby nie patrzyli na to, co powiedzą USA, czy inne kraje. Najwyższy czas zacząć używać nazwy właściwej dla statusu TaiWanu. Uwzględniać go, jak i pozostałe dwa specjalne regiony nie tylko w danych statystycznych, lecz traktować wszystkie sprawy jak integralna część Chin. Przecież wszystkie 34 prowincje, miasta wydzielone na prawach prowincji, regiony autonomiczne i specjalne tworzą jeden kraj. Zdaję sobie sprawę z tego, że niełatwo jest zbudować jedność tak dużego państwa i różnorodnego społeczeństwa (z 56 mniejszościami etnicznymi). Jednak prezentowanie takich całościowych danych i nazewnictwa, jak proponuje, będzie przecież tylko łączyło cały naród, społeczeństwo i Chiny. Przez taką praktykę nie będą naruszone niczyje interesy, co najwyżej mogą być urażone jakiegoś państwa hegemoniczne zapędy czy aspiracje do dyktowania innym i wyciskania nosa w nieswoje sprawy. Być może niejeden czytelnik okrzyknie mnie chińskim nacjonalistą. Proszę jednak bez emocji spojrzeć na historię, wydarzenia, fakty, dokumenty międzynarodowe i logikę. Inny może określić moje propozycje jako zbyt rewolucyjne, nawet jak na Chiny czy sytuację międzynarodową. Jednak zawsze rewolucja, i to, co nowe rodzi się w bólach. Ktoś jeszcze inny może powiedzieć, że jestem świętszy od papieża, w sytuacji, kiedy partia oraz tutejszy rząd te kwestie traktują mocno dyplomatycznie. Lecz przecież papież z zasady ma zawsze rację. Może, tak jak on będę miał długie życie i doczekam, kiedy to, o co apeluję, proponuję i promuję stanie się również faktem. Rozwiązanie win-win.