Szaleństwo ludu Xhosa
Nie wiemy, czy Państwo znacie tą historię – więc musimy ją przypomnieć.
Na terenie dzisiejszej Południowej Afryki mieszkał kiedyś lud Xhosa.
W roku 1856, w czasach gdy lud Xhosa już zetknął się z białymi kolonizującymi kontynent – ale jeszcze nie utracił niepodległości, i gdy wojownicy Xhosa w szeregu wojen dali po łąpach białym kolonizatorom mającym zakusy na ich ziemię – pewnej dziewczynce z tego ludu, nazywała się Nongquawuse – ukazał się anioł. Lub jakiś inny duch. Tak przynajmniej opowiedziała w domu.
Ta istota z zaświatów ujawniła jej, że ma ludowi Xhosa przekazać proroctwo: Wszyscy Xhosa muszą zabić całe swoje bydło i zniszczyć wszystkie posiadane zapasy żywności. Jeżeli tak zrobią o zaraz potem przyjdą do nich aniołowie czy jakieś duchy przodków – i dadzą im nieskończenie więcej najczystszej rasy bydła, i ogromne ilości ziarna, tak, że nawet nie będą w stania przechować tego bogactwa.
Ale wszystko pod warunkiem, że najpierw w akcie wiary, zabiją całe posiadane bydło i zniszczą wszelką posiadaną żywność. Jeżeli sobie coś zachowają – to magia nie zadziała i nie dostaną nowych krów.
Rodzina i starszyzna plemienna wysłuchała opowieści Nongquawuse – i uwierzyli jej. Wodzowie i szamani rozesłali rozkazy do podległych sobie wsi, że cała żywność ma być bezwzględnie zniszczona. Rozkazy zostały wypełnione. Poczekano na dzień, w którym, według Nongquawuse aniołowie mieli przysłać Xhosa nowe krowy – i nic.
Nowe krowy nie spadły z nieba.
Szamani szybko ustalili dlaczego: Wśród Xhosa byli ludzie niewierni, którzy nie uwierzyli w proroctwo i na wszelki wypadek swoją żywność i bydło zamiast zniszczyć – ukryli. Zaczęło się regularne polowanie na takich niedowiarków. Jeżeli u kogoś odnaleziono ukrytą gdzieś żywność – to go zabijano. A zapasy niszczono.
Minęła kolejna data kiedy aniołowie mieli przyjść do Xhosa z darami – i znowu nie przyszli. Tym razem mesjanistyczny zapał wyznawców owej prorokini zaczął słabnąć i wkrótce cały kult zanikł. Wszystko wróciło do normy, jeżeli nie liczyć tego, że po całkowitym zniszczeniu bydła i żywności na lud Xhosa spadła klęska głodu. Nikt nie prowadził oficjalnych statystyk, ale wygląda na to, że przynajmniej 3/4 narodu, a pewnie dużo więcej, klęski głodu wywołanej eksperymentem do jakiego ich namówiła Nongquawuse nie przeżyło. Królestwo Xhosa, które do teju pory skutecznie broniło się przed Brytyjczykami – przestało istnieć. Na jego wyludnione ziemie wkroczyli biali kolonizatorzy i zajęli je bez walki.
Dzisiaj historycy winą za całą tą historię obarczają białych. Nie o to, że wywołali cały ten fanatyczny kult – ale o to, że go nie spróbowali powstrzymać, licząc na to, że Xhosa wymrą i będzie można zająć ich ziemię. Nie wiemy, czy tak było – ale tak na poważnie: W jaki konkretnie sposób biali mieliby interweniować w królestwie Xhosa by powstrzymać kult wywołany przez Nongquawuse i popierany przez plemienną starszyznę? Tłumaczyć szamanom, że to wszystko to kit? Że nie wolno im słuchać jednej głupiej dziewczynki?
I co? Myślicie może że ci ogarnięci religijnym szałem słuchali by białych i ich racjonalnych wyjaśnień?
Nie kochani. Biali mogliby ten obłąkany kult powstrzymać w jeden i tylko jeden sposób: Poprzez wymordowanie jego prowodyrów. Lub przynajmniej zamykając tych prowodyrów w obozach i trzymając ich tam za drutami tak długo – aż wytrzeźwieją.
Innego sposobu na powstrzymanie tego szaleństwa nie było.
Śmiejecie się Państwo pewnie z głupich Murzynów, którzy nabrali się na takie zabobony. A wiecie z kogo się powinniście śmiać? Z siebie. Myślicie może że dwudziestopierwszowieczni mieszkańcy krajów Zachodu są mądrzejsi od dziewiętnastowiecznych Xhosa? Że u nas coś takiego na pewno nie miałoby miejsca?
Mylicie się. Właśnie na naszych oczach rozgrywa się niemal dosłowna powtórka histerii wywołanej przez Nongquawuse – tyle, że na dużo większą i bardziej niebezpieczną skalę.
Oto mieszkańcy Zachodu wpadli w zbiorowe szaleństwo i stali się wyznawcami kultu mówiącego, że jeżeli całkowicie zniszczą swoje źródła utrzymania, cały przemysł z którego żyją, całe rolnictwo, które ich żywi – wówczas w cudowny sposób nastąpi Transformacja Energetyczna. Energiewende. A po niej ludzie Zachodu będą żyć w rajsko czystym środowisku, bez potrzeby wykonywania pracy (bo panele fotowoltaiczne będą za nich produkować energię za darmo i bez ludzkiego udziału) i będą żyć długo, bogato i szczęśliwie.
Tylko najpierw muszą zniszczyć to wszystko co posiadają.
Oczywiście współczesny kult też ma swoją Nongquawuse w osobie chorej umysłowo Świętej Greci.
Wszystko inne stanowi dokładną powtórkę z historii ludu Xhosa. Tamci zabili swoje bydło – i gdy w ustalonym terminie nowe nie spadło z nieba zaczęli ścigać niewiernych którzy nie dość ściśle wykonywali polecenia aby wszystkie krowy zabić. A w dzisiejszej Europie gdy okazuje się że konsekwentne stosowanie obłąkanych norm ekologicznych nie tylko nie doprowadziło do żadnego Energiewenede – tylko do recesji, de industrializacji , bezrobocia i biedy. Jak na to reagują czciciele Świętej Greci? Dociera do nich, że cały ich Zielony ład jest technicznie nierealny, nie da się go wprowadzić w życie, nie da się kilkusetmilionowego kontynentu zasilać wiatraczkami i panelkami?
Nie – oni twierdzą, że obecne problemy wynikają z tego, że nie dość szybko niszczymy kopalnie i elektrownie konwencjonalne. Że gdy zamkniemy ostatnią elektrownię na węgiel to wszystkie problemy ze stabilnością turbin wiatrowych nagle rozwiążą się same. Że w odpowiedzi na trudności wywołane przez Zielony Ład musimy przyspieszyć realizację Zielonego Ładu.
Oprócz skali szaleństwa nie ma żadnej różnicy miedzy obłędem jakim był Ruch Zabijaczy Krów z plemienia Xhosa a dzisiejszym Kultem Globalnego Ocieplenia. To znaczy: jest różnica skali. Dzisiaj szaleństwo dotknęło nie jedno plemię na końcu świata ale setki milionów ludzi w najbogatszych krajach planety.
Wiemy jak się skończyła historia ludu Xhosa: Masowym głodem i całymi wsiami trupów. Jeżeli ktoś myśli, że obecne ekoszaleństwo nie skończy się tak samo – to jest w błędzie. Czeka nas masowy głód i depopulacja kontynentu europejskiego.
Co robić?
Napisaliśmy, że jedynym sposobem na powstrzymanie szaleństwa ludu Xhosa było wymordowanie, lub przynajmniej zamknięcie w obozach prowodyrów tej sekty. Nie było żadnych szans aby im wytłumaczyć perswazją, że to co robią jest głupie i że nie ma żadnych aniołów, którzy im przyślą krowy.
Dokładnie to samo musimy sobie uświadomić w stosunku do dzisiejszych czcicieli Globcia. Nie ma szans aby im cokolwiek wyperswadować na drodze racjonalnej dyskusji. Ot weźmy przykład. W Gazwybie pisze redaktorka, która o świętej Greci wypowiada się per “prorokini”(link is external). Sądzicie że babce, która Grecię uważa za prorokinię zdołacie jakoś wytłumaczyć, że Grecia jest osobą chorą na umyśle a nie żadną prorokinią? No to powodzenia.
Jedynym sposobem wytłumaczenia babce opętanej kultem Greci że Grecia nie jest prorokinię jest: Zdjąć jej majtki, pytać “Czy Grecia jest prorokinią?” i po każdej odpowiedzi twierdzącej lać pejczem po gołej dupie. Aż stwierdzi, że Grecia prorokinią nie jest.
Innej dyskusji z wyznawcami kultu Globcia nie ma. Ten ruch będzie musiał być zniszczony siłą. Rozumiemy, że Państwa to może szokować, ale nie ma innej drogi. Perswazja na fanatyków nie działa. Będziemy musieli stworzyć listę polityków i działaczy jacy pojawiali się na konferencjach klimatycznych – i musimy sprawić, że ci ludzie zostaną definitywnie odsunięci od jakiejkolwiek władzy i wpływów.
Jeżeli się to uda zrobić bez przemocy – to dobrze, ale najprawdopodobniej oni nie zgodzą się odejść dobrowolnie. Będą musieli być usunięci siłą i – przynajmniej – uwięzieni, aby nie mogli szkodzić. Choć nie można wykluczyć, że będą stawiać opór i będą musieli zostać wymordowani.
Tak, wiemy, że to jest perspektywa nieprzyjemna. Ale: albo my albo oni. Albo się ich pozbędziemy albo czeka nas klęska głodu przy której Wielki Głód w Sowietach za kolektywizacji to tylko dieta zdrowotna.
Los ludu Xhosa niech będzie dla nas ostrzeżeniem.